Co chwilę wpadam na przeróżnych blogach na teksty typu "x rzeczy, które zmieniły się od kiedy zostałam mamą". Nawet sama kiedyś o tym napisałam. Jednak mój tekst zdecydowanie różni się od wielu. I ten też taki będzie. Dlaczego? Bo czytam i nie wierzę. Aż oczy mnie od tego bolą. Czy matki naprawdę muszą robić z siebie męczennice? Czy naprawdę trzeba rezygnować z siebie i z tych małych choćby przyjemności, bo mamy dziecko?
Często pod takimi tekstami spotykam mnóstwo zgodnych komentarzy, które podsumowując krótko mówią wszystkie: "Jestem matką, jestem męczennicą, nie mogę nic." Wtedy po prostu opada mi szczęka, a we mnie wzbiera histeryczny śmiech. Bo tak jak mogę zrozumieć jeszcze młode matki, które dopiero co urodziły dziecko i starają się ogarnąć nową rzeczywistość, tak nie jestem stanie zrozumieć tego już po kilku miesiącach życia dziecka.
Piję zimną kawę
Numer jeden, zawsze powtarzany tekst. Lubisz? Pij. Ja nie lubię, więc piję ciepłą. Od zawsze. Urodzenie dziecka nie zmieniło mojego podejścia do ciepłej kawy. Nie mów mi proszę, że nie masz na to czasu, że często jedną kawę pijesz do południa, bo wciąż nie uwierzę. Picie kawy wcale nie jest tak absorbujące. Możesz ją pić jakąkolwiek czynność wykonujesz. A jeśli nie potrafisz, albo po prostu o niej zapominasz, to nie rób jej wtedy, kiedy nie możesz jej wypić. Albo najprościej w świecie - podgrzej ją!
Nie dojadam, bo nie mam czasu
Znam to z bliskiego otoczenia. I jak już wyżej wspomniałam, młodej mamie mogę wybaczyć. Nie zrozumiem mamy trochę starszego dziecka. Teraz jest obiad. Jemy wszyscy razem, mama swoje, tata swoje, dziecko swoje. Jeśli dziecko potrzebuje pomocy to pomagamy, co wcale nie musi oznaczać nie jedzenia przez mamę. A jeśli nie chcesz jeść razem z dzieckiem (chociaż to bardzo ważne, żeby uczyć od małego spożywania wspólnych posiłków), to zjedz zaraz po nim. Nie będziesz jadła przez godzinę. Dziecko poczeka, serio.
Nie mam czasu się wykąpać
Więc co, chodzisz brudna? Naprawdę nie masz pięciu minut, żeby wziąć prysznic? Rozumiem, że dziecko w ogóle nie śpi, w ogóle się nie bawi i nie ma taty. No i nie możesz wziąć dziecka ze sobą do łazienki w leżaczku, nosidełku, kołysce, żeby w razie czego było przy Tobie (skoro już musisz). A co dopiero jakieś golenie! Nogi, pachy, bikini, na to potrzeba multum czasu przecież. No więc mam dla Ciebie złą wiadomość. Sezon zimowy się skończył, futro trzeba zrzucić, więc lepiej znajdź ten czas. Chyba że będziesz się gotować w długich spodniach przez całe lato.
Nie mogę ładnie wyglądać
Kolejna bzdura. Przecież na świecie nie istnieją wygodne ubrania ładniejsze od piżamy, albo rozciągniętego dresu, prawda? Bo nałożenie tuszu na rzęsy i uczesanie włosów to czynność trwająca pół dnia. "Ale obrzyga, opluje jedzeniem..", a my nie mamy w domu pralki, co nie?
A poza tym zadbana mama na pewno dba o siebie kosztem dziecka!
No i jeszcze...
Nie mogę sobie nic kupić
No dobra, to znam, trochę czasu zajęło mi dojrzenie do tego, żeby kupić sobie coś nowego. Ale dojrzałam. W tej chwili wciąż oczy mi się świecą na widok dziecięcych ubranek, ale świecą się też na widok ubrań dla mnie. Więc kiedy chcę coś kupić sobie po prostu to robię. I Tobie też radzę zacząć to robić. Przypomnij sobie, jakie to fajne uczucie.
Seks
No way! Czas dla związku? Jaki czas! Kiedy dziecko już pójdzie spać, a Ty ogarniesz chałupę masz w końcu czas na relaks. Seks relaksem nie jest, prawda? A poza tym dziecko może zacząć płakać, starsze może wejść do pokoju i Was przyłapać. Nie wspominając już o tym, że wciąż się nie ogoliłaś i właściwie to dopiero sobie przypomniałaś, że dzisiaj się nie wykąpałaś. Nie no co Ty, nie da się. Lepiej odpal fejsbuczka. To zrobi dobrze Waszemu związkowi.
Jak widzicie, większość sprowadza się do faktu, że matka nie ma czasu. Nie ma czasu zjeść, umyć się, ubrać, załatwić. Na nic właściwie.
Jasne, zgadzam się, narodziny dziecka to wielkie wydarzenie w życiu każdego człowieka i na pewno ma większy lub mniejszy wpływ na jego życie. Kochasz ten swój skarb i w tej miłości zapominasz o sobie, bo od śniadania ważniejsze jest patrzenie na to jak śpi. Dodatkowo jako "pani domu" masz mnóstwo obowiązków, które same się nie zrobią. Łapię, naprawdę. Ale wiesz co? Świat się nie skończy jak naczynia umyjesz jutro. Rączki nie odpadną Twojemu partnerowi, jak zdejmie pranie z suszarki i poodkurza. Podzielcie się obowiązkami, nie daj się.
Na koniec zadaj sobie pytanie - dlaczego od razu wariować? Dlaczego zmieniać całe swoje życie pod kątem dziecka? Dlaczego dostosowywać do niego wszystko? Czy nie powinno to wyglądać inaczej? Może spróbujesz dostosować dziecko do siebie. Albo pójść na kompromis. To wszystko da się zrobić, trzeba tylko chcieć. Wszystko jest kwestią organizacji. A jeśli Ty nie potrafisz lub nie chcesz tego ogarnąć, nie zwalaj na dziecko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz