Czasami myślę, że jestem złą matką. W chwilach kiedy ogarnia mnie uczucie bezsilności, kiedy mam ochotę tylko rozłożyć ręce i rozpłakać się. Albo schować głowę w piasek. Czuję, że zawiodłam ją i siebie. Że zawiodłam w sumie wszystkich, bo nie spełniam dobrze narzuconej mi roli.
Nie potrafię zrozumieć mojego dziecka. Nie mogę się z nią dogadać. Już nie wiem jak tłumaczyć, nie wiem jak do niej mówić. Nie rozumiem dlaczego moje słowa trafiają w próżnię. Czasami mam wrażenie że ściana chętniej by mnie wysłuchała.
Jestem zmęczona. Psychicznie wykończona bezowocnymi próbami radzenia sobie z jej buntem. Albo z jej osobowością. Tyle podejść, tyle metod, tyle próśb i tłumaczeń na darmo.
Poniosłam porażkę. Zawaliłam na całej linii. Tylko nie wiem czym i jak. Nie wiem, w którym momencie popełniłam błąd i nie wiem, co jeszcze robię źle. Każdy jej rzut na ziemię, każdy krzyk i histeria, każda ucieczka wprost pod rozpędzone auta - to wszystko to moje porażki. Jedna za drugą, dzień w dzień. Histeria goni histerię. A kim ja jestem w tym wszystkim, skoro nie mam żadnego autorytetu u swojego dziecka? Kiedy wszystko co mówię jest odbierane jak żart albo głupota, której nie warto poświęcić nawet chwili. Nie warto się nawet obrócić, żeby zaszczycić matkę spojrzeniem i posłuchać tego co mówi.
I czuję się tak cholernie źle. Bo zewsząd atakują mnie obrazy idealnej rodziny. Wesołych rodziców i roześmianych dzieci. A ja kolejny raz stoję nad histeryzującym na środku ulicy dzieckiem, rozważam czy nie usiąść obok niej i rozpłakać się i patrzę na linczujące mnie spojrzenia przechodniów. I zazdroszczę im wszystkim. Też chciałabym pojechać nad jezioro, nad morze, bez obawy, że ona znów ucieknie albo zrobi histerię o zabraną komuś zabawkę. Też chciałabym pójść na spokojny spacer bez obawy o to, że ona znów nie posłucha i wbiegnie na ulicę. I że w końcu dojdzie do tragedii.
Kiedyś myślałam, że macierzyństwo jest proste. Miałam plan. Wiedziałam, że dziecko nie wejdzie mi na głowę, że od początku będę wyznaczać granice a moje dziecko będzie mnie słuchać. Byłam przekonana, że moje dziecko nigdy nie zrobi mi awantury o batonika albo czyjąś zabawkę. Że ja nigdy nie będę tą matką. Tą płonącą rumieńcem na środku sklepu i zabierającą rozhisteryzowane dziecko z oczu wszystkich ciekawskich i osądzających gapiów. Będzie pięknie. Miód, lukier i morze brokatu. Zderzenie z rzeczywistością okazało się jednak tak mocne i brutalne, że do dzisiaj mam siniaki.
Nigdy nie chciałam się żalić. Nie lubię tego, mam wrażenie że robię z siebie wtedy ofiarę losu. Ale cholera, taka właśnie jest rzeczywistość. Lubię ten lukier, cud miód i orzeszki, ale kurde nie zawsze tak jest. Właściwie to rzadko tak jest. Z każdej strony wszyscy zarzucają nas obrazkami, tekstami o tym jakie macierzyństwo jest piękne. Jest, nie przeczę. Ale to nie wszystko. Ma też swoją ciemną stronę. Tą w której codziennie zmagasz się z buntem, odmową i krzykiem. O wszystko i o nic, bo co byś nie zrobiła - wszystko jest na nie. I w pewnym momencie wątpisz w siebie, w swoje metody, w swoje siły. Siadasz w kącie i płaczesz z bezsilnej złości, żeby nie wyładować jej na dziecku. Złości na samą siebie, za to, że nie możesz sobie poradzić, a kto inny powinien jak nie Ty. Bo to Ty jesteś rodzicem i powinnaś wiedzieć, co robić. Ale cholera po tysięcznym podejściu i kolejnym buncie po prostu nie wiesz.
Boję się. Że to nie minie, że nie znajdę rozwiązania, albo w końcu oszaleję od ciągłych krzyków, awantur i tych zawałów serca, kiedy ona kolejny raz próbuje "oszukać przeznaczenie".
To wszystko chwilowe. Każda z nas ma chwile w których wydaje się, że nie daje rady w roli rodzica, że to nas przerasta - tak jak piszesz... Ale obserwuję Cię - na pewno tak nie jest :) Jesteś wspaniała matką - dajesz swojemu dziecku mnóstwo powodów do uśmiechu! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki za te słowa :) Zdaję sobie sprawę z tego, że takie myślenie jest chwilowe. Ale w tych krytycznych sytuacjach zawsze zastanawiam się, co ja robię źle.
UsuńW jakim wieku jest Twoja Córka?
OdpowiedzUsuńJa mam Syna-6 lat. Kiedy już myślałam, że " najgorsze " mamy za sobą przekonałam się, że im dalej w las...tym więcej drzew :/ Jest ciężko. Mam to samo, mówię do ściany, wszystko co wtlaczam w głowę, magicznie ulatuje. Pozostaje niemoc i pytanie " co jest ze mną nie tak ???"
Powodzenia!
2,5. Też niestety zadaję sobie często to pytanie...
UsuńWiesz, mam też córkę -3 letnią więc wiekiem są zbliżone. Z nią jest inaczej...wróć - ze mną w stosunku do niej jest inaczej. Już mnie te krzyki, bunty, tu panie nogami, zalewanie się łzami po prostu nie rusza :)
UsuńZ pierwszym dzieckiem przeżywa się wszystko tysiąc razy bardziej -zaufaj mi :)
Czasami tak mam. To są te lepsze w tych gorszych dni. Czasami się wyłączam i nie słucham, nie patrzę. Ale kurde, kiedy to się dzieje kolejny dzień z rzędu, albo kolejną wycieczkę szlag trafił to już nie mam siły.
UsuńTo jest niestety przypadłość matek wymagających i nie chodzi tu tylko o wymaganie od innych ale od siebie. Ciągle czegoś wymagamy i zatracamy tą radość cieszenia się z byle czego. Z góry wszystko planujemy w głowie (obraz wakacji, spaceru, zakupów) a potem jak nie idzie po naszej myśli jesteśmy złe a ta złość udziela się reszcie i robi się jeszcze gorzej. Prawda jest też taka ,że obraz tego jak jest wychowane nasze dziecko widać dopiero jak nas nie ma w pobliżu, bo przy rodzicach (zwłaszcza matkach) dzieci zawsze wydają się bardziej niegrzeczne :P
OdpowiedzUsuńSprawy nie ułatwia tez ciągłe przebywanie z dzieckiem ,bo nie ma kiedy zatęsknić ani kiedy odpocząć. Praca nawet na kawałek etatu przynosi ulgę, dobrym pomysłem jest też hobby czy choćby siłownia lub basen ale tylko dla siebie. Na pocieszenie mogę stwierdzić ,że kiedyś przyjdzie taki dzień kiedy stwierdzisz ,że Twoje dziecko jest jednak o wiele grzeczniejsze niż cała reszta i to w wieku kiedy powinno być zupełnie inaczej :)
A teraz aby nie zwariować częściej ignoruj tak zachowania jak i samą Gwiazdę zamiast zbierać ją z podłogi a jak ucieka na spacerach to zastosuj szelki albo inny ogranicznik swobody do czasu aż załapie a Ty nie będziesz umierała na zawał przy każdej takiej sytuacji.
I weź wyluzuj się dziewczyno ,bo szkoda życia na ciągłe pretensje do samej siebie :)
Bosze ale poemat :P
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Czasami trzeba sobie odpuścić. Nie musisz być idealną matką, która na wszystko zna odpowiedź. Gdzie i kto to napisał?? Jak znajdziesz to podeślij link to zbojkotuje to :D Po prostu nie da się. A jeśli Ci ktoś mówi jak idealne są dzieci u niego w domu to mi, to pachnie wielką ściemą. Nie ma idealnych dzieci jak i idealnych rodziców. Zawsze się coś komuś nie będzie podobać. Jeśli się na Ciebie gapią ludzie bo Twoje dziecko próbuje wymuszać to daj sobie na luz. Myślisz, że oni mieli inaczej. Jeśli mieli to farciarze i niech się modlą aby kolejne im się takie wrzeszczące nie trafiło. A ci co mieli to pewnie już zapomnieli albo z gorzką mina wspominają dawne czasy. Olać ich wszystkich liczysz się Ty i Twoje dziecko, które musi sobie wszystko poukładać w główce co może a co nie. Ono właśnie tworzy własne poglądy o swoim świecie, sprawdza Cie i testuje. Ty masz za zadanie wytłumaczyć mu zasady i wpajać, i konsekwentnie nagradzać albo karać jeśli zajdzie taka potrzeba (i nie mówię o biciu, żeby ktoś sobie nie pomyślał). Ale mimo wszystko nie wolno być moim zdaniem na to wszystko biernym bo i dziecko nie będzie wiedziało co może, ani Ty nic w tym nie osiągniesz. Dzieci najbezpieczniej sie czują gdy mają określone granice. Inaczej jest chaos. Nic innego Ci nie zostaje jak dalej tłumaczyć, i czekać na reakcje, która na pewno nadejdzie... Mam dwójkę dzieciaczków i wiem, że się zmieniają na lepsze tylko niektórym dzieciom to dłużej zajmuje (niestety :) ) z resztą bunt dwulatka to nic w porównaniu z kolejnymi :D Tak słyszałam :D
UsuńBoże! Jak ja Ciebie rozumiem!
OdpowiedzUsuńNa wstępie , świetny tekst !!!!
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o mała , to wspominałaś kiedyś , ze jest źle ... Ale nie wiedziałam ze aż tak daje ci w gość . Myśle , że z wiekiem to minie ... Jeżeli zaczniesz jeszcze bardziej naciskać , może byc gorzej . Tak jak napisałaś nikt nie powiedział ze bedzie łatwo , nikt nie powiedział ze bedzie pięknie ... zawsze nie jest pięknie , ale sam fakt , że jest przy nas taki mały potwór - to jest piękne .
Trzymaj sie kochana !!!!
Sądzę, że nie robisz jakiś strasznych błędów wychowawczych, po prostu dostałaś charakterną córeczkę, bo może ktoś inny by sobie z taką nie poradził? By krzyczał, lał i szarpał?
OdpowiedzUsuńJak mi jest ciężko to zawsze sobie tłumaczę to w ten sposób:) Daje mi to jeszcze parę minutek więcej cierpliwości.
Pozdrawiam Was i życzę dużo siły!
Oj dają nam w kość te dzieciaki. My jesteśmy dopiero na początku drogi, a czasami mam ochotę uciec z domu! Jak następuję kumulacja ząbkowania, bólów brzuszka itp to mam całkowitą załamkę! Ale później przychodzi lepszy czas i nie ma marudzenia, więc myślę, że będzie dobrze i u mnie i u Ciebie. Nie jesteśmy złymi mamami, jesteśmy zmęczonymi mamami i dlatego dopada nas frustracja.
OdpowiedzUsuńDamy radę !
Świetny wpis! Jeśli chodzi o brak autorytetu... nie jesteś sama! Ja zawsze marzyłam o spacerach za rączkę, o tym, że jak powiem "nie biegnij - tam jeżdżą samochody- to moje dziecko potulnie wróci i za tą rękę mnie złapie. Przeliczyłam się. Mam nadzieje, że to minie, że to taki bunt dwulatka. Damy radę - kto jak nie my! :)
OdpowiedzUsuńTrochę z opóźnieniem. ..Sandra. ..Doskonale Cie rozumiem. Ja tak zareagowalam na bunt dwulatka (2,5 roku mial Kaj).Sama bylam w jakimś kryzysie bezmocy. Jawnie płakałam a on śmiał się jak opętany. Przeszlo gdy zaczęłam olewac. Raz sie uderzyl drugi spadl z lawy (asekurowalam oczywiscie) i sam przestał. Teraz jestesmy na etapie kiedy wrzeszczy na obcych mu moich znajomych 😜😜😜 Im wiecej reaguję tym jest gorzej.Wiec przestałam tłumacze gdy sie skonczy akcja. Chyba z dobrym skutkiem co dla mnie jest zaskakujące.
OdpowiedzUsuńA zrozumialam ze macierzynstwo jest trudne w dniu porodu 😂😂😂Do tego stopnia ze smiac mi sie chce z naiwności pierworódek. Ale niech maja ostatnie chwile blogiej nieświadomości 😜
Dopiero dziś trafiłam na tego bloga i czytam wyrywkowo... Rozumiem jednak, że Twoja córcia jest jeszcze małym pyrtasem, mam też takiego podobnego - ma 3 lata - ale mam też córki 11 i 13 letnią i powiem Ci, że one wcale nie mądrzeją z wiekiem te dzieci... Moja najstarsza jest bardzo ale to bardzo trudna w obsłudze, jest bardzo cichutka i spokojna, ale za to bardzo uparta - prośby ni groźby nie działają i nigdy nie działały - tylko cierpliwość, czekanie, tłumaczenie, a zapewniam Cię, że przy trójce dzieci bardzo o to ciężko i nie zawsze mi się udaje, czasem mi nerwy puszczają i chyba do sąsiedniej wsi słychać jak drę mordę - dobrze, ze tutaj, gdzie mieszkam nie rozumieją po polsku, bo teksty czasem niecenzuralne lecą... Potem żałuję, czasem przepraszam dzieciaki, gdy nadmiernie mnie poniesie, ale fakty są jakie są - bycie matką to ciężka robota, harówa wręcz, a jak się ma jeszcze dodatkowe drobne zajęcia jak normalna praca, sprzątanie domu, gotowanie i - jak w moim przypadku - naukę języka to chwilami ma się ochotę wyjść z siebie i nigdy nie wrócić, ale nagle człowiek patrzy na te mordeczki wszystko jedno złe, smutne, uchachane i nagle napada ochota na wyprzytulanie i wycałowanie ich wszystkich i w serduchu się robi cieplutko :-D
OdpowiedzUsuń