Kto nas bacznie obserwuje, ten wie, że w lipcu mieliśmy przyjemność bawić się na weselu mojej przyjaciółki.
Dzisiaj przygotowałam dla Was foto relację z tego dnia i kilka oczywistych porad - jak przetrwać z dzieckiem na weselu.
Po pierwsze - kwestia organizacji. Jeżeli chcecie się bawić na weselu do końca zadbajcie o zorganizowanie opieki dla dziecka. W naszym przypadku była to moja mama. Lidia bawiła się z nami do ok. godziny 20-21, po czym została odwieziona a my mogliśmy szaleć.
Przygotujcie sobie rzeczy potrzebne na sali (dla siebie i dziecka) i te, których będzie potrzebować spędzając noc i poranek bez rodziców - ja zawsze robię listę, bo skleroza jest u nas dziedziczna. O czym może świadczyć sam fakt, że mimo [chyba] dobrej organizacji zapomniałam zostawić mamie niekapka.
Następnie - kwestia ubioru. Jeżeli szpilki zakładasz tylko na wielkie wyjścia - zapomnij o nich. Znajdź ładne, płaskie buty, lub takie z niewielkim obcasem. Uwierz mi - bieganie w szpilkach za dzieckiem po całej sali i ogrodzie/parkingu to nie jest dobry pomysł. Umęczysz nogi do tego stopnia, że połowę zabawy spędzisz boso - i po co było wydawać tyle kasy na piękne szpile?
Wyjątkiem są tu mamy, które w żadnych butach nie czują się tak dobrze jak w szpilkach i dla nich to bułka z masłem - podziwiam.
Jeżeli macie tak ruchliwe dziecko jak Lidia dogadaj się z partnerem, że jecie na zmianę, bo inaczej będziesz tylko skubać kawałki dań, a najesz się dopiero jak dziecko padnie. Ewentualnie możesz najeść się w domu ;)
Pozostając jeszcze przy kwestii posiłków warto zapytać personel lokalu o krzesełko do karmienia. Przeważnie małe dziecko nie dostaje swojego miejsca przy stole, a nie oszukujmy się, jedzenie z "bardzo samodzielnym" dzieckiem na kolanach nie należy do najwygodniejszych. Poza tym nie chcemy zyskać mapy tłustych plam na naszej kreacji już przy pierwszym daniu.
I najważniejsze - wyluzuj i pozwól dziecku się bawić, a sama też będziesz się świetnie bawiła. Lidia mimo powoli rozbierającej ją choroby była królową imprezy, duszą towarzystwa. Najmniej chyba tańczyła właśnie z rodzicami. Zaliczyła tańce z każdym, kto tylko wykazywał zainteresowanie, podbiła nawet serce pana z orkiestry.
Za wspaniałą zabawę dziękujemy Parze Młodej - Agnieszce i Grześkowi, wszystkim gościom oraz zespołowi Applause.
Nasz weselny outfit:
Ja:
sukienka - Cropp
buty - Deichmann
torebeczka - Avon
naszyjnik - NewYorker
Lidia:
sukienka - CoolClub
buty - CCC
opaska - Pepco
Zdjęcia wykonane przez FotoOkO Radosław Dłubak
(obróbka graficzna wykonana [niestety] przeze mnie)
Bardzo ciekawie wszystko opisałaś , my idziemy na ślub w grudniu więc ciesze się że trafiłam na ten post:)
OdpowiedzUsuńJa w sierpniu świadkowalam, moja Iza rowniez prawie dwulatka. Do kościoła zabraliśmy tesciow i jak się okazalo cala msze spędzili pod kościołem. Przed msza chciala wszędzie za mna, wiec papiery w zakrystii podpisywalysmy razem :) po ślubie zabrali ją do siebie. W wypadku świadkowania opieka moglaby być truuudnym zadaniem
OdpowiedzUsuńOj tak, ja akurat nie świadkowałam, więc nie wiem, jak by to wyglądało. Ale od czego jest tatuś? :P
OdpowiedzUsuńMy również dziękujemy za Wasze towarzystwo :*
OdpowiedzUsuń