Zamek Neuschwanstein... we mgle


Tak, jak obiecałam, tak i robię. A mianowicie nadrabiam troszkę naszą długą nieobecność tutaj. Dzisiaj chcę Was zaprosić w okolice zamku Neuschwanstein. Zamek nazywany jest też przez niektórych zamkiem Disneya, bo niektóre jego elementy do złudzenia przypominają ten bajkowy. Wybraliśmy się tam dość niedawno, choć zamek kusił nas już od dłuższego czasu. Ale wiecie, jak to jest, zawsze wypadnie coś innego, a to pojedzie się w inne miejsce. Zresztą nie byliśmy pewni, czy to dobry pomysł, żeby jechać taki kawałek tylko po to, żeby zobaczyć zamek z zewnątrz, bo wiedzieliśmy, że zwiedzanie go w środku z Lidką aktualnie nie byłoby możliwe. No i okazało się, że pomysł nie był wcale taki zły, bo widoki w okolicy zamku są nieziemskie. A przynajmniej byłyby, gdyby nie mgła. Na nasze nieszczęście, w dniu wycieczki mgła była jak mleko! Nie powiem, dodawało to wszystkiemu swojego charakteru, tworzyło też taką aurę tajemniczości, ale niestety przykrywało też te piękniejsze widoki.
Na początku nie bardzo wiedzieliśmy, w którą stronę iść. Nie zależało nam na tym, żeby dotrzeć pod sam zamek, bo nie mieliśmy zamiaru do niego wchodzić (zresztą, nawet gdybyśmy chcieli, to widok kolejek do kasy stanowczo by nas do tego zniechęcił). No i oczywiście, po niezbyt długiej (około 30 minut) wspinaczce dotarliśmy właśnie pod zamek. Na dodatek, część zamku najlepiej widoczna z tego miejsca była w remoncie, co kompletnie zepsuło wrażenie. Ale nie byłabym sobą, gdybym w tym wszystkim nie znalazła czegoś pozytywnego. Bo oto pod zamkiem znajduje się platforma widokowa, wysunięta poza urwisko, z której rozciąga się również piękny, a zarazem przerażający widok. Kiedy człowiek na niej stoi, to właściwie nie musi nawet patrzeć w dół, żeby poczuć respekt przed siłami natury. Lidia szybko z platformy uciekła, ja zostałam chwilę dłużej, bo mimo strachu takie widoki zawsze poruszają coś w moim sercu i muszę poświęcić choć chwilę na zachwyt. 








Wciąż jednak miałam to uczucie niedosytu, bo, jak już wcześniej wspomniałam, nie chodziło mi wcale o podejście pod same drzwi zamku, ale o przepiękną panoramę z zamkiem i znajdującym się za nim jeziorem Alpsee. Nasza wyprawa była właściwie dość spontaniczna, więc nie przeprowadziłam zawczasu dogłębnego research'u, który robię zazwyczaj, żeby nie marnować czasu na błądzenie gdzieś w kompletnie nieinteresujących miejscach. Postanowiłam więc, że w drodze powrotnej udamy się na most Marienbücke, bo coś tam mi gdzieś w głowie świtało, że tam własnie dostanę wszystko, czego chciałam. I tu klops! Kolejne nieszczęście. Z powodu prac remontowych most był zamknięty. Oczywiście,  nie byłabym sobą, gdybym nie chciała spróbować mimo wszystko. Na sam most wchodzić nie muszę, ale może po drodze znajdziemy jakiś godny uwagi punkt widokowy. Niestety Lidka już pod zamkiem zaczęła marudzić i tak marudziła przez całą drogę w dół. Droga na most była jeszcze dłuższa niż pod sam zamek i już zaczynała się dość mocną stromizną. Poddałam się. Ale wrócę! Muszę tam wrócić i pierwsze miejsce, w które się udam, to właśnie ten most. I mam nadzieję, że wtedy i mgła mnie ominie.




W drodze powrotnej postanowiliśmy jeszcze zboczyć kawałek z trasy i zobaczyć, czy uda nam się znaleźć coś ciekawego. Trafiliśmy na urokliwe jezioro Weißensee, otoczone górami, gdzie spędziliśmy chwilę po prostu rozkoszując się widokami.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

INSTAGRAM

@mommy_and_mrs.l



Wszystkie zdjęcia są wyłącznie moją własnością i są objęte pełnymi prawami autorskimi. Zgodnie z ustawą o ochronie praw autorskich i własności intelektualnej wykorzystanie, powielanie, modyfikowanie lub ich zmienianie w jakikolwiek inny sposób w celu rozpowszechniania jest niezgodne z prawem. Dz. U. 94 Nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 Nr 43 poz. 170