Czy jesteście tutaj jeszcze?


Na początku: Cześć! Nieśmiałe, bo trochę mi głupio wracać po tak długim czasie nieobecności. Jednak sama muszę przyznać, że kiedy tylko pomyślę o tym miejscu pojawia się straszna tęsknota. No przywiązałam się do niego! Do mojego małego zakątka w tych wielkich Internetach, do stukania w klawiaturę, no i, kurczę, do Was! Właściwie dopiero teraz, kiedy zostałam namówiona do powrotu, poczułam, ile to pisanie tak naprawdę dla mnie znaczyło. Dlaczego więc przestałam? To się stało chyba samo z siebie. Nie był to też szybki proces, on trwał, zdążyliście to pewnie sami zauważyć. Po prostu stopniowo było tu mnie coraz mniej i mniej, moje myśli zajmowały inne sprawy, ja znajdowałam sobie inne zajęcia. Do tego przeżywałam okropny kryzys w tym całym blogowaniu. To powracające przeświadczenie, że piszę właściwie tylko do ściany, moi czytelnicy w ogóle się nie angażują, a ja nie potrafię ich do tego odpowiednio zachęcić, to mnie dodatkowo dobijało. I tak wszystko się kumulowało, że blog schodził na coraz dalszy i dalszy plan, aż w końcu doszło do tego, że popadł niejako w zapomnienie. Mogliście nas jednak cały czas obserwować na instagramie, bo stamtąd nie zniknęłyśmy. Ale może cofnijmy się do czasu, kiedy ten proces się tak na dobre rozpoczął. W końcu czuję, że jestem Wam winna kilka słów wyjaśnienia.



W lutym poprzedniego roku, wraz z dniem swoich urodzin, rozpoczęłam kurs niemieckiego. W końcu mieszkając w obcym kraju dobrze jest potrafić powiedzieć coś więcej niż "hallo", "ja", czy "danke" (koniec końców po 10 miesiącach zdałam egzaminy na sto procent - tak, chwalę się). Jeszcze wtedy coś tam do Was pisałam, czy to recenzję książki, czy to chwaliłam się nowym obiektywem. Odczuwałam jednak, jak już wcześniej wspomniałam, że docieram do strasznie niewielu osób, a poza tym chciałam jednak skupić się na dwóch ważnych rzeczach: na rodzinie i nauce. Nie wiem, czy działało tak na mnie wstawanie wcześnie rano, czy może jakieś ogólne rozbicie i osłabienie, ale wracając z kursu do domu i po ogarnięciu wszystkich domowych obowiązków nie miałam serca ani siły siadać do bloga. Oczy zamykały mi się same i nie wiedząc kiedy, zasypiałam. W tamtym okresie mogłabym przesypiać 24 godziny na dobę. Wielkanoc zeszłego roku spędziliśmy w Polsce. Zawsze odżywam, kiedy tam jadę. Nic na świecie nie zastąpi mi Świąt z rodziną w rodzinnym domu. Do następnego wyjazdu też nie minęło dużo czasu, bo zdecydowałam, że w sierpniu pojadę sama z Lidką do mamy. I tak też się stało, zapakowałyśmy się w autokar i ruszyłyśmy. Lidia była niesamowicie grzeczna i wyrozumiała. Przez całą drogę zachowywała się jak anioł, co mi bardzo ułatwiało tą długą i męczącą podróż. Po dwóch tygodniach przyjechał do nas Pan Tata i już w całą trójkę pojechaliśmy nad morze. I możecie sobie mówić, co chcecie, narzekać ile wlezie na brudną wodę, zimno, ceny i tłumy, ale ja nasze morze kocham. Kropka. Po powrocie z wakacji wrzuciłam jeszcze dwa posty, głównie ze zdjęciami. I tak zakończyło się moje blogowanie w tym roku. Na Boże Narodzenie znów pojechaliśmy do Polski i muszę przyznać, że bardzo mi tego brakuje, bo w tym roku wszystko się zmieniło. 


W styczniu obecnego roku podjęłam pracę. Udało mi się to nawet bardzo szybko, bo podanie wysłałam chyba w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, a 9. stycznia byłam już w pracy. Od tej pory pracuję na pół etatu, choć z nadgodzinami. Mogę chyba powiedzieć, że właściwie lubię swoją pracę, a to chyba głównie dlatego, że dawno nie pracowałam i bardzo mi się to podoba. Poza tym trafiłam na fajne współpracownice. Jak więc widzicie, niedługo minie rok od tego czasu. Jakim cudem stało się to tak szybko? W każdym razie, o bloga przestałam dbać. Ciężko się do tego przyznać, ale tak było, odpuściłam sobie kompletnie, bo też im dłużej nie pisałam i im dłużej do niego nie zaglądałam, tym trudniej było wrócić. Odzwyczajałam się. Zaczęłam natomiast dopracowywać coraz bardziej to, co pokazuję na instagramie. Zainteresowałam się Photoshopem, obróbką, techniką i w ogóle wszystkim, co związane ze zdjęciami. Wzbogaciłam się też o dwa nowe obiektywy - Sigmę 85 mm f1.4 Art, którą uwielbiam za niesamowicie rozmyte tło na zdjęciach, oraz Sigmę 35 mm f1.4 Art, której prawie w ogóle nie zdejmuję, tak ją pokochałam za jej, między innymi, uniwersalność. Pisanie przestało mnie interesować. W kwietniu jeszcze podjęłam próbę powrotu do bloga, ale nie wyszło mi to tak bardzo, że szkoda nawet wspominać (postaram się, żeby tym razem tak nie było). W tym roku nie pojechaliśmy do Polski na Wielkanoc, nie pojechaliśmy nigdzie na wakacje i niestety nie pojedziemy do Polski również na Boże Narodzenie, z którego powodu rozpaczam strasznie. W związku z tym jednak moja rodzina postanowiła odwiedzić nas. Te kilka dni, które u nas spędzili, były chyba najpiękniejszymi w tym roku. Szkoda, że skończyły się tak szybko, a nawet szybciej, niż było to planowane, ale zdrowie najważniejsze, więc nie wracamy już do żali, a cieszymy się wspomnieniami. 
Mimo braku jako takich wakacji odwiedziliśmy w tym roku kilka fajnych miejsc. Nie pokazałam ich Wam tutaj, pokazywałam za to na naszym instagramie, ale tak się zastanawiam, że może nadrobię. Na pewno będzie przyjemnie oglądać letnie zdjęcia w jesienną pluchę i zimową zawieję.


Lidia skończyła 6 lat. I straciła dwa zęby. Teraz może się pochwalić dwoma pięknymi stałymi jedynkami. W październiku rozpoczęła Vorkurs - taki przygotowawczy kurs przed szkołą. Zajęcia odbywają się dwa razy w tygodniu, a mała aż promienieje, taka jest dumna, że chodzi do szkoły.
Aktualnie żyjemy już Świętami. No dobra, ja żyję. Wymyślam prezenty, oglądam ozdoby, najchętniej już bym postawiła choinkę i przyozdobiła cały dom.

  

Uff. Dotarliście do końca? Starałam się być bardzo zwięzła, żebyście nie musieli czytać jednego wpisu przez pół dnia. Nie bardzo mi to chyba wyszło, co? Ale jeśli już się tu znaleźliście, to dajcie mi jeszcze tylko chwilkę. Chciałam teraz podziękować za to, że tu jesteście, a to oznacza, że mimo naszej długiej nieobecności nie zapomnieliście o nas i czekaliście, aż wrócimy. A to z kolei oznacza, że jednak wywarliśmy na Was jakieś wrażenie i że nie piszemy tak zupełnie w pustkę, co jest naprawdę bardzo miłe i budujące. Mam szczere postanowienie, żeby tym razem Was nie zawieść. Tymczasem, zapraszam Was jeszcze na naszego Instagrama: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

INSTAGRAM

@mommy_and_mrs.l



Wszystkie zdjęcia są wyłącznie moją własnością i są objęte pełnymi prawami autorskimi. Zgodnie z ustawą o ochronie praw autorskich i własności intelektualnej wykorzystanie, powielanie, modyfikowanie lub ich zmienianie w jakikolwiek inny sposób w celu rozpowszechniania jest niezgodne z prawem. Dz. U. 94 Nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 Nr 43 poz. 170