Dlaczego wybraliśmy się do Berlina? Ja chciałam go zobaczyć od dawna, a mój mąż ma wielki sentyment do tego miasta. Jakiś czas temu mieliśmy w planie nawet tam zamieszkać. Dlatego kiedy tylko dowiedziedzieliśmy się, że D. ma przed urlopem jeszcze trzy wolne dni zdecydowaliśmy, że przed przyjazdem do Polski odwiedzimy chrzestnego Lidii właśnie w Berlinie.
Chcieliśmy poświęcić zwiedzaniu miasta całe dwa dni. Niestety okazało się, że Lidia nie współpacuje, więc każdego dnia zwiedzaliśmy tylko kilka godzin.
Nie napiszę Wam jaki wybrać hotel, albo do jakiej restauracji pójść z dzieckiem. My to wszystko mieliśmy w pakiecie wizyty u "szwagra". Mogę Wam tylko powiedzieć, że zwiedzanie z żywą dwulatką, która nie ma zamiaru grzecznie siedzieć, ani chodzić za rączkę nie należy do najłatwiejszych.
Tym razem postanowiliśmy być samolubni. Nie szukaliśmy atrakcji dla dzieci. Jeśli trafiały się same- było fajnie. Ale ten jeden raz Lidia musiała zrozumieć, że rodzice chcą też czasem zrobić coś dla siebie. Dlatego nie przeczytacie tu o Tropical Island i innych takich.
Jak poruszać się po Berlinie?
Proponuję udać się wpierw do biletomatu i zakupić bilet dzienny. Taki bilet upoważnia do podróży prawie wszystkim co jeździ, a więc kolejką podziemną- U-bahn, nadziemną- S-bahn, oraz autobusami i tramwajami. Dodatkowo, jeśli nie macie ze sobą przewodnika proponuję zaopatrzyć się w mapkę U/S-bahn-ów i opracować sobie trasę. Nie chcecie później spędzać dwóch godzin na szukaniu odpowiedniego transportu. Nas spotkało dodatkowo utrudnienie w postaci strajkujących S-bahnów i zapchanych dzięki temu U-bahnów.
Dzień 1.
Zwiedzanie zaczęliśmy od Bramy Brandenburskiej. Wydaje mi się, że natłok ludzi pod bramą (choć całkiem zrozumiały) burzy troszeczkę cały efekt. Ale mimo tego brama zdecydowanie mnie zachwyciła. Spotkaliśmy tam pewien angielski zespół taneczny, który wystawiał pod bramą swoje przedstawienie. Dzięki temu Lidia miała również zapewnioną atrakcję- po prostu musiała z nimi zatańczyć. Spod bramy poszliśmy pod mieszczący się obok Gmach parlamentu Rzeszy, a następnie postanowiliśmy urządzić sobie dłuuugi spacer wzdłuż parku Großer Tiergarten w stronę Siegessäule (pot. Aniołka). I tak zakończyło się zwiedzanie pierwszego dnia. Lidia niestety była już tak zmęczona, że nie chcieliśmy jej męczyć jeszcze bardziej.
Dzień 2.
Zabraliśmy już ze sobą chrzestnego Lidii, więc szło nam zdecydowanie sprawniej, choć z domu wyszliśmy dopiero po południu. Pojechaliśmy na Warschauer Strasse skąd niedaleko stoi pozostałość Muru Berlińskiego. Stamtąd zdecydowaliśmy się iść w stronę Alexanderplatz, gdzie zobaczyliśmy Zegar Słoneczny i znajdującej się przy placu Fernsehturn, czyli Wieży Telewizyjnej. Wieża zdecydowanie konkuruje z Bramą Brandenburską. Żałuję tylko, że nie zdecydowaliśmy się wjechać na górę. Pisałam wcześniej o samo znajdujących się rozrywkach dla dzieci. I tym właśnie ujął mnie plac pod Wieżą Telewizyjną - małymi trampolinami i bączkami dla dzieci. Wyobrażacie sobie więc, że tam właśnie spędziliśmy najwięcej czasu. Na koniec zostawiłam sobie wisienkę. Wiedziałam, że się zakocham, jak tylko zobaczyłam zdjęcia w Internecie, a kiedy dotarliśmy na miejsce mało się nie rozpłakałam. Najpiękniejsza i najbardziej zachwycająca- Wyspa Muzeów. Odwiedzenie jej i oglądanie w promieniach powoli zbierającego się do zachodu słońca było idealnym zakończeniem naszej przygody z Berlinem.
Czy zakochałam się w Berlinie?
Niestety nie. Ujęła mnie Brama Brandenburska i Wieża Telewizyjna, a zakochałam się w Wyspie Muzeów. Jednak cała reszta Berlina, to wszystko poza zabytkami jest po prostu zwyczajne. To po prostu wielkie miasto, do życia w którym nie przywykłam.
Czy zakochałam się w Berlinie?
Niestety nie. Ujęła mnie Brama Brandenburska i Wieża Telewizyjna, a zakochałam się w Wyspie Muzeów. Jednak cała reszta Berlina, to wszystko poza zabytkami jest po prostu zwyczajne. To po prostu wielkie miasto, do życia w którym nie przywykłam.
Nie zobaczyliśmy też wszystkiego. W dwa dni z dzieckiem jest to wprost niemożliwe, dlatego postanowiliśmy znów odwiedzić Berlin.
zdjęcia: Nikon D5200
Wspaniale, że udało Wam się pojechac na te dwa dni do Berlina. Też bardzo chciałabym zobaczyc to miasto. I nie martwcie się, że nie mogliście zobaczyc wszystkiego. Będzie, co zwiedzac następnym razem ;) Z całego postu, zdanie "Niestety okazało się, że Lidia nie współpacuje...", podoba mi się najbardziej ;) Pozdrawiam Z.
OdpowiedzUsuńSuper ! Berlin jest piękny , byłam raz za szkolnych czasów :D wybieramy się wybieramy , ale wybrać nie możemy :) najbardziej się własne obawiam tego "zwiedzania" z trzylatka , która ma jeszcze drzemkę około 12-13 :)
OdpowiedzUsuńDla nas ta drzemka była właśnie zbawieniem :P
UsuńUwielbiam Berlin i na szczęście udaje mi się być tam kilka razy w roku :) Relaksacyjnie polecam Zoo (tańsze niż wrocławskie :P ) oraz rejs statkiem dookoła miasta :) Moje potwory już duże ale tam jest tyle do zwiedzania ,że po pierwszym dniu też następuje bunt choć gdzie się da jeździmy autem co nieco ułatwia sprawę. Co do mieszkania to na zewnętrznych dzielnicach miasta panuje boski spokój a bliskość Polski wynagradza wszelkie inne niedogodności :)
UsuńZoo z Lidką ledwo przeżyłam więc prędko się chyba nie wybierzemy, a nawet jeśli to najpierw zwiedzimy nasze :) a jeśli chodzi o bliskość Polski to taaak, to jest ogromny plus.
UsuńNo to do dzieła nim młoda zacznie szkołę przenosinki do Berlina a wtedy i wilk syty i owca cała a ile szczęścia :)
UsuńJa też chciałabym się wybrać.. Pięknie wygląda to miasto na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuń:) Doczekałam się wpisu :) My właśnie jedziemy do znajomych, więc odpada nam nocleg. Mam nadzieję, że nam podpowiedzą gdzie jechać i czym :) Ale smaka narobiłaś mi na ten Berlin :) Mam nadzieję, że w czerwcu uda nam się wyrwać na 3 dni chociaż. Ale jak pomyślę o bieganiu za Adasiem, to mnie to trochę przeraża ;)
OdpowiedzUsuń