Już od jakiegoś czasu kołata się w mojej głowie ten pomysł. Jednak wymaga on zaangażowania drugiej osoby, która znajdzie chwilę czasu, żeby zrobić kilka zdjęć.
Chodzi o to, żeby Matka zaczęła się pojawiać na blogu. Nie za często, bo raz, może dwa razy na miesiąc. Co z tego wyjdzie? Przekonamy się. Plan w każdym razie jest i zaczęłam go nawet realizować.
Czy będą to posty szafiarskie? Hmm... Dziwne określenie. Ale dla potrzeby chwili uznajmy, że w pewnym stopniu będą utrzymane w takim stylu. Z tym, że przypuszczam, że razem ze mną będzie pojawiać się w nich Lidia.
Uprzedzam, że nie potrafię pozować! Zupełnie się do tego nie nadaję. Bozia stworzyła mnie chyba do innych rzeczy, bo przed aparatem czuję się głupio i wyglądam jak paralityk (przynajmniej na stojąco).
Mimo tego wszystkiego i nawet nie wiecie jakiej krytyki siebie samej na obejrzanych zdjęciach postanawiam, że chcę, żeby ten blog był trochę bardziej mój. Nie tylko przez teksty. Nie tylko przez moją nad nim pracę. Chcę się tu czasem pojawić.
A więc jak to mówią - raz kozie śmierć i do odważnych świat należy.
No to siup!
Na pierwszy ogień rzucamy ulubione przeze mnie rudości.
Ja:
koszula - C&A
leginsy - Sinsay
baletki - Deichmann
torba - Reserved
Lidia:
t-shirt, spodnie - Zara
narzutka - Ojtyty
buty - Adidas
Uwielbiam rudy! Zwłaszcza na włosach :)
OdpowiedzUsuńCo Ty od siebie chcesz? Ładnie wyglądasz na tych zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńNo no, na tych na których siedzę :)
OdpowiedzUsuń