Kolejny miesiąc się skończył, a to dopiero nasz pierwszy przegląd instagramowy w tym roku. Właściwie nie było ich przez ostatnich sześć miesięcy. Czas, czas, gdzie on tak biegnie? Kiedy to zleciało? Dopiero było Boże Narodzenie, a tu już kwiecień. I po Wielkanocy. Zaraz wakacje i ani się obejrzę, jak Lidka pójdzie do przedszkola.
Co się u nas działo w marcu?
Jak zobaczycie poniżej numerem jeden jest moje ostre cięcie, czyli skrócenie włosów przynajmniej o połowę. Jeszcze gdyby tak chciały szybko rosnąć, żebym w końcu mogła się pozbyć tego odrostu byłoby wspaniale.
Lidia zaczęła terapię u niemieckiego logopedy. Miałam (i właściwie wciąż mam) mnóstwo wątpliwości, czy aby na pewno dobrze robię, ale czas pokaże. Na dzień dzisiejszy sama nie wiem, jak podsumować dotychczasowe wizyty.
Dostaliśmy za to informację, że mała dostała się do przedszkola. I to do tego przedszkola, do którego najbardziej chcieliśmy, żeby poszła. Teraz z jednej strony się cieszę, a z drugiej płaczę z nerwów, smutku i nie wiem czego jeszcze.
Na Święta pojechaliśmy do Polski. W końcu! Już się nie mogłyśmy z Lidką doczekać. Mieliśmy przecież być tam na Boże Narodzenie, ale oczywiście nie wyszło, więc cieszyłyśmy się ogromnie z wyjazdu. Spędziliśmy w Polsce 6 dni (nie dużo, ale więcej niż dotychczas), podczas których odparzyliśmy pupki w korkach, nacieszyliśmy się rodzinką i poznaliśmy naszą wyczekiwaną Amelkę.
Po przyjeździe do domu (kiedy to minęło?!) i przywiezieniu całego auta dobroci (uff, dobrze, że mamy SUV-a) zaczęłam robić małą rewolucję w pokoju Lidki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz