Sezon komunijny w pełni. W Internetach zaszumiało setkami postów demonizujących podejście Polaków do Komunii. Dowiedziałam się między innymi, że KAŻDEJ rodzinie zależy na tym, żeby się pokazać i dostać grubą kasę. A sam sakrament schodzi na ostatni plan.
Przyznałabym rację tym opiniom, gdyby głosiły, że jest to jednak część lub choćby nawet większość rodzin. Ale każda? Serio? Takie podsumowania zawsze wywołują na mojej twarzy duży ironiczny uśmiech. Naprawdę masz podstawy do takich twierdzeń? Znasz każdą rodzinę w kraju, że możesz o nich powiedzieć coś takiego?
Nie. Opierasz się tylko o to, co słyszysz wokół siebie. A słyszysz tylko negatywy, bo nie oszukujmy się, o pozytywach się tak głośno nie mówi. Co jest ciekawego w dziecku czekającym na sakrament? Nic. Nie ma o czym gadać. Za to Kowalski rozpowiada w kółko jakie to prezenty on dostanie - tu jest się nad czym pastwić. A skoro Kowalski tak reaguje, to wszyscy! Napewno!
Jeśli jeszcze nie wiesz, a zaplanowałaś swojemu dziecku przyjęcie komunijne w restauracji to pędzę Cię uświadomić, że robisz źle. To jest na pokaz. To niepotrzebny zbytek. A w ogóle jakie przyjęcie? Wracać do domu i tłuc zdrowaśki do nocy! Nikogo nie interesuje to, że w domu nie pomieścisz kilkudziesięciu gości, że nie jesteś w stanie ugościć każdego obiadem i ciastem.
Ale wróć! Jakie kilkadziesiąt osób? Kto to widział, żeby spraszać tyle ludzi? Dziecko miało się z Bogiem łączyć, a nie imprezować jak na weselu! Tylko że nikt nie pomyślał, że może rodzina chciałaby w tym dniu uczestniczyć. I że nie wyrzucisz tych ludzi spod Kościoła, bo nie masz dla nich kawałka ciasta.
"Oni wcale nie chcą, oni są zmuszeni do stawienia się na Komunii." Naprawdę? Zmusza Was ktoś? Bo w moich stronach orzymuje się zaproszenie, nie rozkaz. Na zaproszenie można odmówić.
No i te nieszczęsne prezenty. Okazuje się, że w Komunii nie ma nic piękniejszego niż oczekiwanie na nie właśnie. Że dzieci już przez cały rok mówią tylko o nich. I o kasie. Kasa, kasa, kasa. Wokół niej się wszystko kręci. Tak, Komunia to duży wydatek. Trzeba dziecko jakoś do tej uroczystości ubrać, trzeba przygotować dla gości poczęstunek.
Dzieci są tylko dziećmi. Nie oczekujmy od nich zbyt wiele. Chcielibyśmy, żeby w ogóle zapomniały o prezentach i przeżywały tylko sakrament. Więc dlaczego rodzicu o to nie zadbasz? Dlaczego zamiast gadać wciąż o kasie i prezentach nie porozmawiasz z dzieckiem o wierze, o sakramencie, z którym przyjdzie mu się spotkać. Dlaczego Ty i katechetka nie zadbacie o stronę duchową tego wydarzenia? Dzieci tłuką na pamięć te wszystkie modlitwy i przykazania, żeby "zostać dopuszczone do Komunii", zbierają ochrzan, kiedy zapomną zdania w modlitwie. Bo przecież w modlitwie o to chodzi, żeby odbębnić wyrytą w pamięci formułkę. A później dostają opierdziel za to, że są tylko dziećmi i jednak myśl o prezencie sprawia im frajdę.
"Moje dzieci nie dostaną prezentów na komunię - będą musiały to jakoś przeżyć". Jak mi się przykro zrobiło, kiedy to przeczytałam. No cholera, postawiłam się na miejscu tego dziecka cieszącego się na przyjęcie sakramentu, tego dziecka, które zdaje te cholerne formułki, rozmawia z koleżankami o pięknej białej sukience. I nagle to dziecko słyszy, że nie dostanie prezentu. Kurde, wątpię, żeby tego nie odczuło w żaden sposób.
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że jest wiele osób, które po prostu przeginają. Robią przyjęcia w zameczkach, podjeżdżają pod Kościół limuzyną a na prezent kupują dziecku prywatny odrzutowiec. Do tego żądają, żeby impreza im się zwróciła w kopertach. I nie pochwalam tego. Ale nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka. I nie wińmy dzieci za błędy rodziców.
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że jest wiele osób, które po prostu przeginają. Robią przyjęcia w zameczkach, podjeżdżają pod Kościół limuzyną a na prezent kupują dziecku prywatny odrzutowiec. Do tego żądają, żeby impreza im się zwróciła w kopertach. I nie pochwalam tego. Ale nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka. I nie wińmy dzieci za błędy rodziców.
Mówiąc, że nie mam nic przeciwko prezentom na Komunię nie mówię o tysiącach w kopertach ani o kładach holowanych pod Kościół. Nie mówię o Iphonach, o których dziecko myśli przez całą mszę, ale o drobnych prezentach, o pamiątkach. O łańcuszku, Biblii, zegarku, albumie zdjeciowym z tego wyjątkowego dnia. Nie mam nic przeciwko pieniądzom w kopercie. Tak, zabierają je rodzice, ale czy Ty dałabyś dziecku takie pieniądze? Pieniądze które przeznaczycie np. na nowy rower, albo rolki.
Czy to jest naprawdę takie złe? Czy naprawdę myślicie, że nie da się tego pogodzić? Czy nie widzicie problemu w sobie, swoim rozumowaniu?
____________________________________________________________________________________________________________________
P.S. Kochani ANKIETA jest otwarta jeszcze do końca weekendu. Jeśli nie wypełniliście jeszcze, to nadrabiajcie, to tylko kilka pytań.
____________________________________________________________________________________________________________________
P.S. Kochani ANKIETA jest otwarta jeszcze do końca weekendu. Jeśli nie wypełniliście jeszcze, to nadrabiajcie, to tylko kilka pytań.
_____________________________________________________________________________________________________________________
Jeśli podoba Ci się ten tekst- udostępnij, niech inni też go zobaczą.
Jak we wszystkim, w sprawie Komunii Św. tez trzeba zachować zdrowy rozsądek. Przeginanie w jedną i w drugą stronę odbija się tylko i wyłącznie na dziecku. Znam przypadki gdzie dzieciak szedł do Komunii wysłany przez niepraktykujących rodziców i jaki niby w tym cel? Druga kwestia to wszechobecna kasa. Niestety w tym roku mam dwie komunie w rodzinie, stety/niestety przystępuje do Komunii mój chrześniak, matka krzyczy "Biblia i łańcuszek" a dziecko "Smartfon" i bądź człowieku mądry i ciesz się z tak ważnego dni w którym moje przybrane dziecko ma się zjednoczyć z Bogiem w Komunii Św. jak nawet ono tego nie przeżywa jak należy :/
OdpowiedzUsuńJa nie mam nic przeciwko dużym komuniom. Ile jest okazji, by spotkać się całą rodziną? Najczęściej to właśnie komunie, wesela czy 80 urodziny babci. To w głównej mierze od rodziców zależy, jak dziecko podejdzie do sprawy. Nawet jeśli są te prezenty, to bez przesady.. Nie możemy przecież wymagać od 8latka przeżywania głębokiego aspektu przyjęcia Chrystusa, wewnętrznej przemiany czy podobnych rzeczy. I to piszę ja- praktykująca katoliczka :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńjak ktos chce to wszedzie doszuka sie dziury w calym, zgadzam sie z Toba i uwazam, ze wszystko mozna pogodzic, a jak dziecko ma madrych rodzicow to i prezent i przyjecie i samo sedno tego wydarzenia bedzie odpowiednie
OdpowiedzUsuń