Dziś
mija rok. Rok od opublikowania pierwszego wpisu. Początkowo,
przeglądając jubileuszowe posty na innych blogach myślałam, że
nasz uczczę podobnie. Wymieniając sukcesy, chwaląc się rosnącymi
statystykami, celebrując ten rok przez cały miesiąc. Ale tak nie
będzie. W sumie, jeszcze kilka dni temu myślałam, że pozostawię
tą okazję bez komentarza, że nie ma powodów do świętowania. To
tylko blog. Zwykły, nie poczytny blog. Nikt nie zauważy. Po czym
stwierdziłam, że ten wpis mi się należy. I tak, powinnam uczcić
ten rok. Powinnam uczcić go hucznie.
A jednak, mam wrażenie, że mogłabym zacząć dopiero dzisiaj. Dopiero teraz mogłabym napisać pierwszego posta. Teraz, kiedy coraz więcej dzieje się w mojej głowie, teraz kiedy mam sprzęt i możliwości, dzięki którym mogę coś tu pokazać. Teraz, kiedy wiem, czym ten blog powinien być. A przynajmniej wiem lepiej, niż rok temu. Pisałam wtedy, że ma być relacją z naszego życia dla rodziny i przyjaciół w Polsce. Bo tak łatwiej, niż wysyłanie pierdyliarda maili tygodniowo. Miał być pamiątką i albumem. Miał próbować wpasować się w realia blogosfery parentingowej. No i jest jaki jest. Tyle że nie do końca chyba wychodzi. Nie jestem pewna, czy się wpasowałam.
Coraz bardziej odczuwam potrzebę napisania czegoś od siebie. Nie tylko o „kaszkach i kupkach”, choć jestem na to skazana przez to piękne stworzenie tulące się teraz do mnie. Ale potrzebuję zmiany. I widzę, że jest ona konieczna, jeśli chcę wyjść poza ramę pięciu czytających mnie osób. Najpierw pomyślałam o zmianie nazwy bloga, w końcu Dziewczynka z guzikiem nie pasuje do niektórych „dorosłych” tematów. Ale w końcu parenting wciąż będzie się tu pojawiał, a na dzień dzisiejszy nie wiem, jaka kategoria będzie dominować. Później wpadłam na pomysł założenia nowego bloga zostawiając Dziewczynkę parentingowi i oddzielić ją od lifestylu. Ale to już chyba za wysokie progi. Więc na dzień dzisiejszy nie porywam się na takie zmiany.
Publikowanie postów sprawia mi radość. Czy są to zdjęcia, recenzje, czy teksty. Odczuwam małą ekstazę klikając „opublikuj” i mówiąc Wam o tym na Facebook- u. Uwielbiam odbierać pocztę i widzieć nowy komentarz. Może dlatego, że tak ich tu mało. Może dlatego każdy z nich jest na wagę złota. A może dlatego, że czuję wtedy, że robię coś dobrze, że komuś się to podoba.
Jak widzicie poprawiła się jakość zdjęć. Może jestem mało wymagająca i niewiele się znam, ale wreszcie jestem zadowolona z tego, co tu wrzucam. A każde wykonane zdjęcie pociąga za sobą chęć wykonania kolejnego. W tym chcę się spełniać. Wiem, że przede mną całe mile nauki, bo to co teraz robię to zwykłe pstrykanie, ale wiem też, że prędzej czy później do czegoś w tym dojdę.
Co
mi dał ten blog?
Dał
mi pasję i chwile dla siebie. Dał impuls do pisania, bo czy mam
zamiar coś opublikować, czy nie - piszę, gdy zajmuje mi to głowę.
Dał możliwość poznania kilku nowych osób. Dał impuls- do
zrobienia czegoś, zajęcia się, odejścia od pieluch, znalezienia
czegoś co lubię.
A jakie plany na następny rok?
Chcę się bardziej przyłożyć i dbać o to miejsce jak o swoje dziecko. Chcę zapełniać kategorie, które nie wiszą tam na górze dla ozdoby. Będą tu teksty dotyczące rodzicielstwa- znajdziecie je w kategorii parenting, ale będą też posty nie mające wiele wspólnego z macierzyństwem- te umieszczę w lifestyle-u. Znajdziecie tu też wpisy modowe, w których tekstu będzie niewiele, a może nawet wcale, za to będą zdjęcia, inspiracje. Będą recenzje książek dla dzieci, będą przepisy.
Ostrzegam.
Nie będzie już wielkich konkursów (czyli takich, w których można wygrać kilkadziesiąt nagród). Wiem, że wielu tzw. lubisiów zaraz odlubi nas na Facebook- u, ale chcę być z Wami szczera. Przyszło Was tu wielu, nawet jakiś czas się udzielaliście. Cieszyło mnie to, nawet nie wiecie jak, a cichutki głosik z tyłu głowy szepczący dlaczego tu jesteście ignorowałam za każdym razem. Mówił, że jesteście tu dla konkursów. Żebym otworzyła w końcu oczy, bo ruch na profilu i na blogu jest tylko w okresie trwania konkursu. Po ogłoszeniu wyników wszystko wraca do stanu sprzed konkursu. Nawet sponsorzy pisali o „pustych lajkach”. W końcu musiałam otworzyć oczy. Jeżeli kiedykolwiek będzie tu konkurs, to będzie on sponsorowany przez jedną firmę, która wykaże takie chęci. Żadnych wielkich konkursów. Od tej pory jeśli będę chciała kogoś polecić- po prostu to zrobię. Nie chcę, żebyście mnie lubili dla konkursów. To był błąd, nie tędy droga.
Liczby, liczby...
czyli małe podsumowanie. Małe, bo gdyby porównać do innych blogów liczby uzyskane przeze mnie przez cały rok dla niektórych są statystykami dziennymi. Ale mimo wszystko wiele dla mnie znaczą.
W minionym roku blog został wyświetlony ponad 67 000 razy.
Opublikowałam około 100 postów (z których kilka zostało już usuniętych).
Napisaliście do nich blisko 500 komentarzy (a że apetyt rośnie w miarę jedzenia- chcemy więcej).
Na Facebooku jest Was ponad 1 400. Czasem lakujecie, czasem napiszecie komentarz, zdarza się, że ktoś udostępni. Pamiętajcie, że tylko dzięki Wam mogę dotrzeć do większej ilości osób. Jeden lajk to dla Was jeden ruch palcem, a dla mnie morze radości.
Na Instagramie dziś wybiło 500.
Liczby, liczby...
czyli małe podsumowanie. Małe, bo gdyby porównać do innych blogów liczby uzyskane przeze mnie przez cały rok dla niektórych są statystykami dziennymi. Ale mimo wszystko wiele dla mnie znaczą.
W minionym roku blog został wyświetlony ponad 67 000 razy.
Opublikowałam około 100 postów (z których kilka zostało już usuniętych).
Napisaliście do nich blisko 500 komentarzy (a że apetyt rośnie w miarę jedzenia- chcemy więcej).
Na Facebooku jest Was ponad 1 400. Czasem lakujecie, czasem napiszecie komentarz, zdarza się, że ktoś udostępni. Pamiętajcie, że tylko dzięki Wam mogę dotrzeć do większej ilości osób. Jeden lajk to dla Was jeden ruch palcem, a dla mnie morze radości.
Na Instagramie dziś wybiło 500.
Dziękuję Wam za ten rok.
Wam- stałym czytelnikom, tym, którzy jesteście tu od początku i od niedawna. Dziękuję za każdy komentarz, lajk, udostępnienie- nie macie pojęcia jakie to ważne. Mam nadzieję, że zostaniecie z nami na kolejny rok. I następny. I jeszcze jeden.
sukienka - H&M
spinka - Reserved
zdjęcia - Nikon D5200
Ja byłam, jestem i będę tu zawsze! Gratuluję i życzę kolejnych (coraz bardziej owocnych i radosnych) lat w blogosferze :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem i z bijacym sercem czytam posty.Życzę Wam wiernych prawdziwych lubisiow.
OdpowiedzUsuńLubisz pisac , widac to i czuć w każdym tekście ! <3
OdpowiedzUsuńfajnie tu u Ciebie, z przyjemnością podglądam, gratuluję pierwszych urodzin!
OdpowiedzUsuńJestem ostatnio tak zaganiana, że nawet swojego bloga nie czytam :P Także ze spóźnieniem, ale szczerze Gratuluję tego roku! Widzę w Twoim blogu ogromny progres (sama o takim marzę) i mnóstwo pozytywnych zmian :) Oby tak dalej! :)
OdpowiedzUsuń