Jak połączyć książkę i komputer?


Kilka postów wcześniej pisałam Wam jaką miłością pała moje dziecię do książek. Raczej za nimi nie przepada. Nie ogląda ich i rozrywa. A kiedy chcę jej przeczytać jakąś bajkę siedzi grzecznie około 30 sekund i ucieka do drugiego pokoju. A ja siedzę i czytam do ściany mając nadzieję, że jednak słucha chociażby jednym uchem z drugiego pokoju.
Bo to ważne, żeby czytać dzieciom. I chyba nikt nie ma tutaj wątpliwości. Rozwija więź między dzieckiem a rodzicem, rozbudowuje wyobraźnię i uczy. Uczy słownictwa, pojęć, życia.

Ale powiedzcie to 19-miesięcznemu dziecku, które w pupce ma nudne książeczki. Lepszy od nich jest... komputer.
Niestety nie unikniemy tego. Wystarczy spojrzeć na nas samych, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od rozwijającej się technologii. Podążamy za tym postępem i podążać będzie za nim nasze dziecko. I nie o to chodzi, żeby zakazywać, bo nie uchronimy od tego dziecka. A jeżeli nawet, to nie poradzi sobie już w świecie pełnym nowoczesnych maszyn i gadżetów. Chodzi o to, żeby dostęp do technologii miarkować. Żeby ograniczać i kontrolować treści.

Więc kiedy moje dziecko nie lubiące książek zasiada po raz kolejny na fotelu przed ekranem komputera i bierze myszkę do ręki nie wyganiam jej już, tylko biorę na kolana i włączam TukoTuko.

TukoTuko to kraina przygód Dyzia, Krostka, Nusi i reszty kolorowych przyjaciół. Bohaterowie bajeczek to dzieciaki. Ciekawskie, zagubione, uczące się jeszcze wszystkiego razem z naszym maluchem.

resztę bohaterów możecie obejrzeć na facebook-owym profilu TukoTuko

Jako że jestem osobą ciekawską poprosiłam o lekkie przybliżenie historii TukoTuko. A oto, co dostałam w odpowiedzi:

"Kilkanaście miesięcy temu Dymek pracował w swoim laboratorium nad kolejnym eksperymentem. Przeprowadzał właśnie skomplikowaną reakcję elektrochemiczną, kiedy unoszące się w powietrzu babie lato doprowadziło do zwarcia jego antenki z głową osoby znajdującej się w innej, odległej krainie o dźwięcznej nazwie Polska. Dymek nie zwykł marnować takich okazji i wykorzystał ją do zawarcia znajomości, której owocem są spisywane i malowane historyjki na stronie TukoTuko."

Widzicie? Z takiej wyobraźni po prostu muszą powstawać świetne bajki.

TukoTuko tworzy bardzo krótkie, nawet 3-zdaniowe historyjki z otwartym zakończeniem. I tu przyznajemy dwa plusy. Pierwszy za to, że są krótkie. Moje wiecznie ruchliwe, nie potrafiące usiedzieć w miejscu dziecko nie będzie słuchać dłuższych bajek. Krótka, to okazja dla mamy, żeby przemycić chociaż jedną bajkę, a dla chcącego słuchać dziecka okazja do poproszenia o jeszcze kilka.
Drugi plus - ogromny - przyznajemy za otwarte zakończenie. Bajki są świetnym wstępem do rozmowy z dzieckiem. Kończą się w takich momentach, że dziecko będzie chciało wiedzieć co jest dalej. I tutaj zależnie od bajki, albo puszczamy wodze wyobraźni wymyślając z dzieckiem co stało się dalej z naszymi bohaterami, albo tłumaczymy co to korporacja, kim był Kopernik czy też rozmawiamy na temat końcowych morałów. A więc o tym, że nie można osądzać ludzi, których się w ogóle nie zna lub że nie zawsze dostajemy to, czego chcemy.

I uwaga, uwaga! Żeby było jeszcze lepiej TukoTuko to nie tylko kilka bajek do czytania w kółko. W poniedziałki i piątki pojawiają się nowe opowiadania! Więc trochę starsze dziecko będzie czekać na nie jak na kolejny odcinek ulubionej bajki. Za to w środy na fanpage-u znajdziecie sposoby na spędzanie czasu z maluszkiem. Ostatnio pojawiło się tam kilka kolorowanek z bohaterami bajek - do ściągnięcia i wydrukowania.

Kilka słów o samej stronie:
Bardzo przejrzysty układ. Wszystkie bajki rozmieszczone są na głównej stronie. Więc wchodzimy na TukoTuko, pytamy naszego malucha którą chciałby bajeczkę, a szkrabek paluchem pokazuje tą wybraną. I czytamy.



Na zachętę pokażę Wam teraz kilka fragmentów różnych bajek.






wszystkie obrazy pochodzą ze strony http://www.tukotuko.pl

Lidia wykazuje umiarkowane zainteresowanie TukoTuko, co i tak uważam za sukces, skoro zwykłe książki nie interesują jej w ogóle.
Moim skromnym zdaniem jest to naprawdę świetne połączenie przyjemnego z pożytecznym. Komputer będzie przyciągał nasze dziecko cały czas, ale pamiętajmy, że to my musimy kontrolować treści, jakie przekazują strony przez nie oglądane.
TukoTuko zapisuję w swojej pamięci i na pewno będziemy odwiedzać.


Zapraszam również na fanpage TukoTuko na Facebooku. Tam znajdziecie np. wyżej wymienione kolorowanki, konkursy i wszystkie aktualności.


A czy Wy znacie już TukoTuko? Czy może też jest to Wasze nowe odkrycie? Co sądzicie o tych bajeczkach?


3 komentarze:

  1. Moja córka też nie lubiła książek dość długo, ja kupowałam coraz to nowsze egzemplarze, a ona miała je w pupce i słuchać nie chciała. Przełom nastąpił w okolicach drugich urodzin, od tamtego czasu nie ma dnia bez książek :) Ale nie myślałam w ogóle o zastępowaniu książek czytaniem na komputerze, bo w tym przypadku z książkami pożegnałybyśmy się zanim na dobre się zapoznałyśmy ;) A jednak to w książkach papierowych cała magia jest. Dlatego czekałam na moment, aż sama zachce czytania a do tego czasu nie czytałyśmy w ogóle (tzn ja próbowałam co jakiś czas, ale jak nie chciała to nie zmuszałam) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o zastępowanie książek komputerem. Ja też uwielbiam tradycyjną papierową książkę. Ale jeżeli Lidia ma mi zmieniać ustawienia w komputerze, albo wchodzić Bóg wie na jakie strony (oj dzieci potrafią) wolę z nią usiąść przed taką bajką :) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Nie miałam wcześniej okazji poznać takich bajeczek na komputer, a musze przyznać, zę wyglądają bardzo zachęcająco. :) Szczególnie właśnie dla dzieci, których zwykła książka nie interesuje. :)

    OdpowiedzUsuń

INSTAGRAM

@mommy_and_mrs.l



Wszystkie zdjęcia są wyłącznie moją własnością i są objęte pełnymi prawami autorskimi. Zgodnie z ustawą o ochronie praw autorskich i własności intelektualnej wykorzystanie, powielanie, modyfikowanie lub ich zmienianie w jakikolwiek inny sposób w celu rozpowszechniania jest niezgodne z prawem. Dz. U. 94 Nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 Nr 43 poz. 170